wtorek, 10 czerwca 2014

Dzień 70.

Żądza krwi.
Po dwuletnim "związku na odległość" trudno jest dobudować codzienne relacje. Już dotarło do nas, że to jest TO...że TO się już dzieje. Jesteśmy razem, wracamy do siebie po pracy, razem dbamy o dom (i kota!), widzimy się każdego ranka i każdego wieczora. Tak na prawdę spędzamy też razem każdą wolną chwilę. I do tej świadomości dochodzi jeszcze fakt, że trzeba to wszystko uporządkować - to spędzanie czasu, te powroty - ale każde z nas woli robić po swojemu...i się zaczyna: tego się tu nie kładzie, tak się tego nie używa, to się zamyka, to musi być otwarte, to trzeba złożyć, tamtego lepiej nie ruszaj, to lepiej zanieś tam i tak dalej... Doszliśmy też do etapu przeprowadzania rozmów "z wyprzedzeniem". Zaczyna się wymiana zdań po czym jedno z nas nic już nie mówi i przeprowadza resztę rozmowy "w myślach":
-...
- No i...?
- Co "no i"?! Oj weź, już mi się odechciało dyskusji.
Czasami jedno z nas na głos przeprowadza całą rozmowę po czym drugie na koniec, z wielkim oburzeniem dodaje:
-Widzisz? I co się kłócisz?

I wtedy człowieka trafia szlag.
(tak przy okazji: kto mówił, że tu będzie poprawną polszczyzną pisane?)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz